Proszę w dniu jubileuszowym mego brata Feliksa Dzierżyńskiego o uwzględnienie jedynej naszej – mojej i siostry Aldony – prośby a mianowicie prośby o ulżenie losu bratankowi mej żony Władysławowi Nowickiemu synowi Aleksandra, odbywającemu dożywotnią karę więzienia w Rawiczu. Nowicki już odsiedział cztery lata.
20 lipca
Stanisław Stępka, W imieniu Stronnictwa i Międzynarodowej Unii Chłopskiej. Wystąpienia Stanisława Mikołajczyka z lat 1948–1966, Warszawa 1995.
Umarł trzy dni temu Paweł Jasienica, czyli Lech Beynar – parę dni bez reszty zaprzątała mnie Jego śmierć i pogrzeb. […]
Zaszczuli tego szlachetnego i niezwykłego człowieka. Powiedział o tym na cmentarzu z nieprawdopodobną wręcz odwagą Jerzy Andrzejewski: jego przemówienie o niewoli słowa, o fałszach i wymuszonym milczeniu pisarzy było znakomite. Pięknie, choć nie tak odważnie mówił Stomma, mocne, choć nieco zbyt krasomówcze, przemówienie wygłosił mecenas Siła-Nowicki. Od towarzyszy broni przemówił pułkownik Rzepecki, dawny szef BIP-u (Biuro Informacji Politycznej AK), oraz inny pułkownik, z 1939 roku, pod którym Lech walczył. Od literatów mówiła Auderska (prezes oddziału warszawskiego) i niepotrzebnie moim zdaniem przez Władka B. [Bartoszewskiego] zgwałcony Parandowski od Pen-Clubu. Celebrował biskup Miziołek i ksiądz Falkowski, który w białostockiej wsi Jasienica ukrył niegdyś rannego Lecha, ratując mu życie – stąd potem pseudonim „Jasienica”. Na zakończenie odśpiewano „Jeszcze Polska” – to było wzruszające, wszyscy mieli łzy w oczach. […]
Cenzura wiele pokonfiskowała w klepsydrach Jasienicy, m.in. cały nekrolog od towarzyszy broni, wzmianki wszelkie o służbie żołnierskiej oraz… że Lech był wiceprezesem Pen-Clubu. […] Nie ma się co łudzić, komuchy szerokiego gestu nie mają, łaska wielka, że w ogóle pozwolili wydrukować te nekrologi.
Warszawa, 19–23 sierpnia
Stefan Kisielewski, Dzienniki, Warszawa 1997.
W Jeleniej Górze strajk, rozmowy prowadzili [Andrzej] Wielowieyski i [Władysław] Siła-Nowicki. Przyjeżdżamy do „Gencjany” [...]. Strajk jest o to, że jest tu budynek należący chyba do MSW, a ludzie nie mają ośrodków wypoczynkowych i chcą go odebrać. Lech przyjechał i tłumaczy, że zabieranie teraz czegokolwiek milicji jest bzdurą. Powiedział to w małym gronie i dodał: „Skoro zaczęliście, to musimy z tego z twarzą wyjść i w tym sensie was tu oczywiście poprę, ale musicie wiedzieć, że to jest wielkie «g». No, a teraz zaczniemy rozmawiać”.
Jelenia Góra, 30 stycznia
Lech Wałęsa, Droga nadziei, Kraków 1990, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Nad ranem zadzwonił do mnie Mazowiecki i poprosił, żebym zaraz przyjechał do mieszkania [Władysława] Siły-Nowickiego. Prócz Tadeusza i gospodarza zastałem tam jeszcze Bronka Geremka i Janka Olszewskiego. Zdenerwowani powtarzali w koło, że zrobili wszystko dla Polski, że trudno, zdecydowali i niech na nich spadnie odium, ale ojczyznę ocalić musieli i będą nieśli ten krzyż. Nie mogłem pojąć, po co mnie zaprosili. Dopiero po wyjściu zrozumiałem, że podjęli decyzję o podpisaniu porozumienia oraz odwołaniu strajku i chcieli mnie o tym uprzedzić.
Warszawa, 30 marca
Jacek Kuroń, Gwiezdny czas. „Wiary i winy” ciąg dalszy, Londyn 1991, [cyt. za:] Karnawał z wyrokiem, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2005.
Kolejne rozmowy — o świcie 9 maja — nie wniosły niczego nowego mimo trzygodzinnej dyskusji, która podobno w końcowej fazie zamieniła się w niezłą pyskówkę. Dyrekcja dawała wyraz swej dezaprobacie, że w imieniu robotników zabierają głos „jacyś przywleczeni doradcy”. W końcu postawiono strajkującym kolejne uwłaczające ultimatum, wobec czego przedstawiciele komitetu wstali i wyszli. Mecenas Siła-Nowicki, rozgrywający partię własnymi kartami, po kolejnym telefonie do Warszawy stwierdził, że minister Kiszczak się usztywnił, choć nadal pragnie „pokojowego” rozładowania konfliktu — pewnie dla zatarcia złego wrażenia po spacyfikowaniu kombinatu w Nowej Hucie. Ja na to: „Oni chcą nas załatwić metodą «odpływową», czekając, że wszyscy uciekniemy jak szczury. Ale nam, bardziej niż o jałmużnę, chodzi o powrót «Solidarności»!”
Gdańsk, 9 maja
Lech Wałęsa, Droga do wolności. 1985-1990 decydujące lata, Warszawa 1991.
Pragnę zabrać głos sądząc, że dzisiejsze zgromadzenie wbrew pozorom nie jest końcem, lecz początkiem. Po raz trzeci w życiu czuję tak wielki ciężar odpowiedzialności za słowo wymawiane jak w chwili obecnej rozpoczynając to przemówienie — głos w dyskusji. [...] Niewątpliwie w ciągu minionych dwóch miesięcy od 6 lutego 1989 roku uczestnicy obrad całości „okrągłego stołu” dokonali ogromnej, odpowiedzialnej i bardzo trudnej pracy, z wielkim zaangażowaniem, nie szczędząc swego trudu i wysiłku. Przebieg tych obrad wykazał, jak bardzo potrzebny był i jest „okrągły stół”, ale zarazem w jak bardzo początkowym stadium drogi do demokracji i pełnego porozumienia znajdują się strony obradujące na tej sali. Ile mamy jeszcze przeszkód do pokonania na tej drodze nowej i trudnej. [...] Wydaje się niewątpliwe, że z mnóstwa bardzo ważnych problemów, które były omawiane w ciągu tych dwóch miesięcy, najistotniejsze są dwa, a to relegalizacja „Solidarności” i ordynacja wyborcza, jako zasadnicza droga do pluralizmu politycznego. Powrót „Solidarności” po wiadomej uchwale KC PZPR wydaje się od początku naszych obrad rzeczą oczywistą i ludzie w Polsce dziwią się i niepokoją, dlaczego trwa to tak długo. Lecz tu powstaje zasadnicze zagadnienie. Jeśli obrady „Okrągłego stołu” mają być początkiem i drogą do rzeczywistego porozumienia, a taką musimy mieć nadzieję, to „Solidarność" nie może powrócić za cenę zahamowania wolnościowych dążeń polskiego społeczeństwa, nie może powrócić drogą powstrzymania rozwoju pluralizmu politycznego w Polsce. Dlatego wybory do ciał parlamentarnych i ordynacja wyborcza są tutaj problemem zasadniczym. [...] Dlatego stwierdzam, że projekt wyborów przeprowadzonych w tym czasie i w ten sposób absolutnie podważa nadzieje społeczeństwa na zmianę stosunków politycznych w zakresie pluralizmu politycznego w Polsce.
Władysław Siła-Nowicki, Wspomnienia i dokumenty, t. 1-2, oprac. M. Nowicka-Marusczyk, Wrocław 2002.
Nasza historia, chyba bardziej niż historia jakiegokolwiek innego narodu na ziemi, wskazuje, do jak tragicznych konsekwencji prowadzi przekonanie, że najwyższym i ostatecznym celem narodu jest wolność.
Wydawało mi się, gdy słuchałem wspaniałych słów Ojca Świętego, że Jan Paweł II woła do całego narodu: Rodacy! Nie wolno nam zatrzymać się na drodze, wiodącej przez trudną wolność w oparciu o wiecznotrwałe wskazania Chrystusa, do Polski silnej, sprawiedliwej, dumnie upominającej się o swoje prawa wobec możnych tego świata, wolnej od krzywdy ludzkiej, dobrej matki wszystkich swych córek i synów!
18 czerwca
„Gazeta Wyborcza” nr 609, z 18 czerwca 1991.